Minęło kilka dni od powrotu dziewczyny z ojczystego kraju. Jej brat wydawał się być nieobecny. Snuł się po jej mieszkaniu. Rzadko kiedy wysilił się na dłuższy monolog. Potrafił wyłączać się tak na długie godziny. Najczęściej przesiadywał w pokoju gościnnym z gitarą i grubym, sfatygowanym zeszytem.
Usłyszał ciche pukanie. Po jego pozwoleniu jasne drzwi uchyliły się i do pomieszczenia weszła Marta. Uśmiechnął się nieznacznie na jej widok.
- Mrozik, ty jeszcze w łóżku gnijesz? - zaśmiała się pod nosem i usiadła na skraju jasnobrązowego, lakierowanego mebla.
- Mrozik, ty jeszcze w łóżku gnijesz? - zaśmiała się pod nosem i usiadła na skraju jasnobrązowego, lakierowanego mebla.
- Dopiero 10... - ziewnął, przecierając zaspane oczy dłońmi.
- Dopiero? Ty się po bułeczki rusz, bo siostra jest głodna, a w lodówce nic ciekawego nie ma.
- Jak się nie ma, co się lubi, to się płatki wpierdala - odparł, na co ona zareagowała śmiechem - ale jeśli nie ma mleka, to masz problem.
- Dobra, dobra, mądralo, ja tu właściwie w innej sprawie - otworzyła swój duży, książkowy kalendarz - a mianowicie w terminarza, kochanie.
Podparł głowę na dłoni, spoglądając na nią z uwagą.
Wyciągnęła ze środka kartkę i przejechała po niej palcem.
Wyciągnęła ze środka kartkę i przejechała po niej palcem.
- Grudzień... Czwartek, 20 grudnia. O 7:30 mamy samolot do Berlina. Tam czekamy dwie godziny, pomijając odprawę godzinę. Z Berlina lecimy do Warszawy, a stamtąd pojedziemy do Wrocławia - wygrzebała z kalendarza kilka kolejnych kartek - rozkład jazdy PKP i PKS.
- O nie, nie, ja nie mam zaufania do pociągów zimą - zaśmiał się.
- O nie, nie, ja nie mam zaufania do pociągów zimą - zaśmiał się.
- Dobrze, pojedziemy pekaesem - pokręciła z rozbawieniem głową. - U ciebie zostaniemy do soboty. Około 17 przyjedzie po nas tata. Wojtek z rodzinką przyjedzie do Oleśnicy w sobotę, bo Szymek ma wigilię klasową - zmięła kartkę z rozkładem jazdy pociągów i wrzuciła ją do kosza na śmieci - a znając ich, będą w domu późnym wieczorem, bo chłopcy będą świrowali...
- To w piątek będzie trzeba zrobić jeszcze zakupy - zacmokał w charakterystyczny dla siebie, zabawny sposób.
- Otóż to. Do 28 jesteśmy u rodziców w Oleśnicy, potem jedziemy do Warszawy. 30 grudnia, śpiewasz w Dzień Dobry TVN. 31, Sylwester w Warszawie, śpiewasz z Waldkiem chwilę po północy, potem Rollercoaster.
- Pamiętam - pokiwał głową.
- To wszystko jest już na 100%. OK, teraz rok 2013... Najważniejszym projektem jest twoja płyta. Piosenka, którą ostatnio mi podrzuciłeś, jest świetna - podała mu drugi kalendarz. Blondyn odłożył go na szafkę stojąca przy łóżku. - W środku znajdziesz też legendę, opisałam ci poszczególne kolory. Na czerwono zapisywałam występy i koncerty... Uzupełniony do końca lutego. To tyle... Za pół godziny widzę cię w kuchni, skoczę do sklepu i przygotuję śniadanie. Kupić ci coś?
- Ja pójdę - poklepał ją po udzie i wygrzebał się z ciemnowiśniowej pościeli.
w kooooońcuuuu ! <333 już nie mogłam się doczekać ;D rozdział jak zwykle wymiata! Z niecierpliwością czekam na szóstkę ;* (najlepiej z "moim" Bawarskim Borusse ;D) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńnareszcie kolejny rozdział <3 już myslałam, że o nim zapomniałaś :) rozdział świetny, tylko nim się obejrzałam, już go skończyłam :)) czekam na jak najszybszy szósty rozdział : *
OdpowiedzUsuńNo długo cię nie było :D Ale już wracasz z bardzo fajnym rozdziałem. Miło się czyta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
magi091
całkiem spk się czyta. tylko częściej dodawaj ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Dopiero zaczęłam czytać a już się wciągnęłam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania mojego bloga : http://me-gusta-fcb.blogspot.com
Fajniutki.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://we-say-trololo.blogspot.com/