Dwaj młodzi, zdyszani mężczyźni wpadli na dużą halę.
- Reus i Bender... - rozległ się głos trenera - standard, prawda, panowie? Marco, który to już raz w tym tygodniu?
- Reus i Bender... - rozległ się głos trenera - standard, prawda, panowie? Marco, który to już raz w tym tygodniu?
- Ale to przez Svena! - krzyknął w swojej obronie.
- Wcale nie - oburzył się oskarżany chłopak.
- Marco! - ryknął Klopp, przez co, a może dzięki czemu, obaj piłkarze zamilkli.
- Wcale nie - oburzył się oskarżany chłopak.
- Marco! - ryknął Klopp, przez co, a może dzięki czemu, obaj piłkarze zamilkli.
- Ale to Bender! To jego wina, sam bym się nie spóźnił!
- Ale ja mówię do ciebie.
- Ale to nie ja, no!
- A ty jesteś Marco?!
- No ja...
- A ty, Sven, dlaczego się spóźniłeś? - Jürgen przeniósł wzrok na Bendera.
- Ja byłem u lekarza - odparł.
- Dobrze, dobrze...
- On to sobie może być u lekarza, a ja już nie. A może ja okres mam i się spóźniłem... - mruknął pod nosem Marco, na co stojący obok niego Moritz zareagował donośnym śmiechem
- Dobrze, że to ty się spóźniłeś, a nie twój okres - skwitował w miarę cicho Piszczek.
- Leitner! - wrzasnął Kloppo - a ty z czego się śmiejesz?! Może się tym z nami podzielisz?!
- A bo mi się but rozwiązał... - wydusił, z trudem opanowując kolejny atak śmiechu.
- I to jest takie śmieszne?
- No... Napięcia nie wytrzymałem...
- Skarbonka to dla was zbyt mało? - trener pokręcił z dezaprobatą głową.
- Za jedno przekleństwo 5 Euro mogę wybulić, od razu nie zbankrutuję - Götze przysiadł na parkiecie, odkładając piłkę.
- Specjalnie dla ciebie zmienimy stawkę. Mario, od dzisiaj płacisz po 50 Euro od przekleństwa - trener zaśmiał się nad nim.
- No kurwa, nie... - miauknął, ukrywając twarz w dłoniach - ja pierdolę...
- Po treningu 100 Euro do skarbonki w moim gabinecie. A teraz 10 okrążeń, bo widzę, że się nudzisz.
Westchnął ciężko, podnosząc się z parkietu, i zaczął biegać.
- Szybko, szybko - ryknął za nim Hummels, żeby jeszcze bardziej rozzłościć kumpla.
- Spierdalaj! - wrzasnął młody pomocnik.
- 150! - krzyknął Klopp.
Bender nie wytrzymał i zaniósł się donośnym, zaraźliwym śmiechem, który był przy tym niesamowicie sympatyczny. Po krótkim czasie wszyscy piłkarze, z wyjątkiem Mario, który z naburmuszoną miną biegał po hali, wraz ze sztabem szkoleniowym śmiali się w najlepsze. Klopp zachowywał kamienną twarz, a jego asystent, który przypominał teraz kolorem dojrzałego pomidorka, chichotał tylko pod nosem.
- Ale ja mówię do ciebie.
- Ale to nie ja, no!
- A ty jesteś Marco?!
- No ja...
- A ty, Sven, dlaczego się spóźniłeś? - Jürgen przeniósł wzrok na Bendera.
- Ja byłem u lekarza - odparł.
- Dobrze, dobrze...
- On to sobie może być u lekarza, a ja już nie. A może ja okres mam i się spóźniłem... - mruknął pod nosem Marco, na co stojący obok niego Moritz zareagował donośnym śmiechem
- Dobrze, że to ty się spóźniłeś, a nie twój okres - skwitował w miarę cicho Piszczek.
- Leitner! - wrzasnął Kloppo - a ty z czego się śmiejesz?! Może się tym z nami podzielisz?!
- A bo mi się but rozwiązał... - wydusił, z trudem opanowując kolejny atak śmiechu.
- I to jest takie śmieszne?
- No... Napięcia nie wytrzymałem...
- Skarbonka to dla was zbyt mało? - trener pokręcił z dezaprobatą głową.
- Za jedno przekleństwo 5 Euro mogę wybulić, od razu nie zbankrutuję - Götze przysiadł na parkiecie, odkładając piłkę.
- Specjalnie dla ciebie zmienimy stawkę. Mario, od dzisiaj płacisz po 50 Euro od przekleństwa - trener zaśmiał się nad nim.
- No kurwa, nie... - miauknął, ukrywając twarz w dłoniach - ja pierdolę...
- Po treningu 100 Euro do skarbonki w moim gabinecie. A teraz 10 okrążeń, bo widzę, że się nudzisz.
Westchnął ciężko, podnosząc się z parkietu, i zaczął biegać.
- Szybko, szybko - ryknął za nim Hummels, żeby jeszcze bardziej rozzłościć kumpla.
- Spierdalaj! - wrzasnął młody pomocnik.
- 150! - krzyknął Klopp.
Bender nie wytrzymał i zaniósł się donośnym, zaraźliwym śmiechem, który był przy tym niesamowicie sympatyczny. Po krótkim czasie wszyscy piłkarze, z wyjątkiem Mario, który z naburmuszoną miną biegał po hali, wraz ze sztabem szkoleniowym śmiali się w najlepsze. Klopp zachowywał kamienną twarz, a jego asystent, który przypominał teraz kolorem dojrzałego pomidorka, chichotał tylko pod nosem.
kocham kocham kocham <3 . Reus i Bender to taka męska wersja nas, ciągle spóźnieni hahaaa <3 czytając to o Mo przypomniał mi się angol haha a Kloppo jako nasza wych looool . Już nie moge sie doczekac 5 :* ps. Teraz mozesz dzwonic ;p
OdpowiedzUsuńUwielbiam w opowiadaniach sceny z chłopakami z Borussii i Kloppem, bo zawsze są pełne humoru, od razu mi się japa cieszy do ekranu :D Wkurzony i przeklinający Mario mnie zabił! xD Czekam na 5, pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że to ty się spóźniłeś, a nie twój okres - skwitował w miarę cicho Piszczek <---- to jest godne mistrza!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że Marco i Sven są taką męską wersją moją i mojej przyjaciółki, chociaż nasze rozmowy bywają bardziej niecenzuralne :D. Jak widać obydwaj mają spore problemy z punktualnością, a trener Klopp anielską cierpilowśc do nich. A pomysł ze skarbonką bardzo dobry, chociaż nie wiem, czy tak bardzo skuteczny. W końcu grupka tych facetów jest nieobliczalna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
zostawiam ślad ;)
OdpowiedzUsuńSvena i Marcolina są niemożliwe! Bankrutujący Mario tym bardziej.
OdpowiedzUsuńHumor świetny, nic dodać nic ująć, perfekcyjne zilustrowanie dużych chłopców :D Tworzysz świetne opisy i rewelacyjnie dobierasz słowa i epitety. Podoba mi się!